20/11/2012
Producenci kas fiskalnych zacierają ręce. Rząd przygotował dla nich noworoczną niespodziankę. Kolejnych 50 tysięcy małych przedsiębiorców zostanie objętych obowiązkiem posiadania kas fiskalnych.
W mediach głównego nurtu słyszymy nieustannie rozbrzmiewające hasło: Deregulacja! Wieje optymizmem. Tymczasem rząd po cichu wprowadza małym firmom kolejne wymogi administracyjne i obciąża je dodatkowymi kosztami.
Do tej pory wymóg posiadania kasy fiskalnej dotyczył firm, których obroty przekraczały 40 tys. zł. rocznie. Od przyszłego roku limit ten maleje o połowę. Każda firma prowadząca sprzedaż na rzecz osób fizycznych, która w 2012 r. osiągnęła obrót w wysokości 20 tys. zł, będzie zmuszona do zakupu kasy fiskalnej.
Warto podkreślić, iż roczny limit w wysokości 20 tys. zł dotyczy obrotów, a nie dochodów. W skali miesiąca, już obrót w wysokości 1667 zł będzie powodował obowiązek posiadania kasy fiskalnej. Oznacza to de facto, iż obowiązkiem posiadania kas fiskalnych zostanie objęta każda mikrofirma. Obroty w takiej wysokości osiąga bowiem każda przysłowiowa "klozet babcia". Możemy się więc spodziewać wydawania paragonów nie tylko w miejskich szaletach. Osoby dorabiające drobne pieniądze po godzinach, prowadząc najdrobniejszy nawet uliczny handel, będą zmuszone do zakupu kosztownego urządzenia i ponoszenia kosztów jego serwisowania. Wyobraźmy sobie ulicznego skrzypka, który po każdej wrzuconej do kapelusza monecie, przerywa grę i wyjmuje kieszonkową kasę fiskalną by wydrukować nam paragon.
Czy to ma jakikolwiek sens? Już dziś wskazuje się, iż ogólny koszt poboru podatku dochodowego przekracza dochody budżetu państwa z tego tytułu. Objęcie ewidencją podatkową również np. ulicznych grajków spowoduje ponadproporcjonalny wzrost kosztów tego poboru i jednocześnie nieproporcjonalnie niższy wzrost wpływów do budżetu państwa.
Po stronie osób prowadzących firmy będzie to zaś kolejna bariera w rozwoju najdrobniejszej nawet przedsiębiorczości. Już dziś większość osób posiadających pomysł na drobny biznes, czuje się od samego początku zniechęcona barierami natury formalnej (dokumenty, urzędy, sprawozdania) i finansowej (składki ZUS wynoszą prawie 1000 zł) wobec czego rezygnują z pomysłu przy pierwszym kontakcie z urzędem. W rezultacie, po przeprowadzeniu racjonalnego rachunku ekonomicznego, stają się specjalistami w dziedzinie zdobywania publicznych środków z Urzędu Pracy i Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. I nie ma się co dziwić. Wychodzą bowiem na tym znacznie lepiej, niż na niedoszłym biznesie obarczonym ryzykiem, papierologią, podatkami, zusami i naburmuszonymi minami urzędników wydających zezwolenia, koncesje i licencje na wszystko co możliwe.
Przypomnijmy, że zgodnie z niedawnym raportem przygotowanym przez firmę doradczą Deloitte, obowiązki administracyjne nakładane na polskie firmy pochłaniają ponad 6% PKB Polski. Przeciętny polski przedsiębiorca spędza 34% czasu na realizacji obowiązków nałożonych przez państwo. Spośród 6187 obowiązków informacyjnych nakładanych przez władze, to właśnie nieustanne drukowanie paragonów jest jednym z zajęć najbardziej czasochłonnych.
Czy wprowadzenie kas fiskalnych pomoże w rozwoju przedsiębiorczości, tak hucznie ogłaszanym przez rządowych ekspertów? Pomóc może, ale tylko producentom kas fiskalnych. Jak donosi DGP, firmy produkujące takie urządzenia liczą, że w 2013 r. sprzedadzą nawet ponad 200 tys. nowych kas fiskalnych. Biznes się kręci. Szkoda tylko, że napędzany jest rządowymi regulacjami, które niczego nie tworzą, a jedynie pasożytują na prawdziwej i zdrowej przedsiębiorczości.
Zobacz również: | Rejestracja firmy za granicą |
Prowokacje skarbówki | |
Podatek za służbowy samochód |