18/02/2013
Zgodnie z wytycznymi Ministerstwa Finansów przesłanych do urzędów kontroli skarbowej, 71% kontroli skarbowych musi zakończyć się ujawnieniem nadużyć i wlepieniem mandatu skarbowego.
Kilka tygodni temu zrobiło się głośno o założeniach budżetowych dotyczących wpływów z fotoradarów. Okazało się bowiem, iż Minister Finansów w planie na 2013 rok założył dochody z mandatów na poziomie 1,5 miliarda zł, co oznaczało 30-krotny wzrost w stosunku do roku 2012. Te 1,5 mld zł dotyczyło jednak samych mandatów z fotoradarów. Łączne wpływy ze wszystkich mandatów ministerstwo założyło bowiem na poziomie aż 20,2 miliarda zł. Oznaczało to, iż minister Rostowski założył, iż każdy Polak powinien w ciągu jednego roku zapłacić średnio 530 zł tytułem mandatów. Jest to kwota średnia przypadająca na każdego mieszkańca Polski (również na noworodki). Zatem przeciętna czteroosobowa rodzina ma w tym roku do zapłacenia ok. 2120 zł tytułem mandatów, po to by minister Rostowski mógł zrealizować swoje zamierzenia budżetowe.
Po ujawnieniu tych informacji, siłą rzeczy nasiliły się głosy, iż fotoradary nie służą poprawie bezpieczeństwa na drogach, a są tak naprawdę jedynie zwykłymi maszynkami do wyciągania pieniędzy od obywateli, kolejną daniną publiczną, podatkiem od jazdy samochodem. Rząd, rzecz jasna, bronił się przed tymi zarzutami, twierdząc iż naprawdę chodzi tylko i wyłącznie o nasze bezpieczeństwo, o poprawę warunków jazdy na nowych, polskich drogach o światowym standardzie. Na potwierdzenie tych słów nie musieliśmy czekać długo. Już kilka dni później okazało się, że rząd zamierza zakupić specjalne śmigłowce oraz bezzałogowe drony wyposażone w fotoradary, które będą robić nam zdjęcia z powietrza. Czy to wszystko dla naszego bezpieczeństwa?
Wątpliwości co do prawdziwych intencji rządu chyba ostatecznie rozwiały wytyczne, jakie Ministerstwo Finansów rozesłało niedawno do podległych mu urzędów kontroli skarbowej. Wytyczne te określają procentowo, ile z przeprowadzonych kontroli skarbowych ma zakończyć się ujawnieniem nadużyć. Okazuje się, że aż 71% kontrolowanych firm ma otrzymać mandat karny skarbowy. Takie jest życzenie pana ministra i plan do wykonania.
Przykład ten pokazuje jasno, iż chodzi tu tylko i wyłącznie o realizację dochodów budżetu państwa na założonym z góry poziomie. Kontrole skarbowe mają być podporządkowane temu nadrzędnemu celowi finansowemu i nie mają żadnego związku z próbami ujawniania rzeczywistych nadużyć fiskalnych.
Automatycznie pojawia się pytanie, jak można z góry założyć, że taka a nie inna ilość przedsiębiorców jest winna jakiemuś wykroczeniu? Minister Rostowski już w styczniu 2013 roku wie dokładnie, że na koniec grudnia 2013 roku, 71% skontrolowanych przedsiębiorców będzie winnymi wykroczeń skarbowych. Takie założenie przesłane podległym urzędnikom w formie wytycznych, stanowi dla nich jednoznaczny plan z nakreślonymi liczbowo celami: "71% przedsiębiorców do odstrzału". Z zadań postawionych przez szefa, urzędnicy będą zapewne skrupulatnie rozliczani i odpowiednio premiowani. Dlatego zrobią wszystko aby nakreślony cel został wykonany. "Dajcie mi człowieka, a znajdę na niego paragraf". Nie wymaga chyba szczegółowego tłumaczenia ta prosta zależność, że jeśli urzędnik państwowy nieprawidłowość będzie chciał (i będzie musiał) znaleźć, to na siłę na pewno ją znajdzie. Gdziekolwiek. I choćby naginając przepisy. Co najwyżej 30% potraktowanych w ten sposób przedsiębiorców odwoła się od decyzji i wejdzie na ścieżkę sądową z aparatem skarbowym. Reszta jednak machnie ręką i dla świętego spokoju zapłaci mandat, podbijając tym samym upragnione statystyki.
Gdzie zatem podziało się domniemanie niewinności zapisane w art. 42 Konstytucji RP? Czy zakładanie z góry, jeszcze przed kontrolą, nieczystych intencji w przypadku więcej niż 2/3 obywateli nie łamie tej rzymskiej zasady? Zastanówmy się, czy jakikolwiek urząd reprezentujący obywateli może z góry przypisywać tym obywatelom złe intencje? Czy nie powinno być raczej tak, że urzędy, jeżeli już tworzą takie założenie, powinny raczej zakładać "przestępczość" na poziomie 0%? Tylko takie założenie oznaczało by bowiem, że żyjemy w państwie, które stworzyło swoim obywatelom jasne, przejrzyste przepisy, które nie nakładają na nich nadmiernych i nieusprawiedliwionych obciążeń podatkowych.
Jeżeli jednak urzędnik wie, że w rzeczywistości jest dokładnie na odwrót, może poczynić sobie założenie: "stworzyłem prawo, o którym wiem, że będzie przyczyną patologii". Jak dużych patologii? Wydaje się, iż w skali od 0 do 100, nasi urzędnicy ocenili jej wielkość aż na 71 punktów.
Jako potwierdzenie niech posłuży nam cytat ze Sprawozdania z Kontroli Skarbowej opracowanego przez Ministerstwo Finansów:
"W 2010 r. wpłaty wzrosły o 90% w stosunku do 2009 r., a w 2011 r. wzrosły o 23% w stosunku do roku poprzedniego. (...) W kontroli skarbowej obserwujemy korzystne tendencje. Przy utrzymujących się na tym samym poziomie kosztach działalności urzędów kontroli skarbowej, wzrasta wysokość wpłat do budżetu państwa, dokonywanych w efekcie przeprowadzonych kontroli."
Oto słowa urzędnika, który stoi na straży... no właśnie, czego? Urzędnicy skarbowi uważają za "korzystną" sytuację, w której wystawia się coraz więcej mandatów skarbowych. Im więcej, tym korzystniej. Pamiętajmy jednak, że mandatów wystawia się tym więcej, im więcej jest (przynajmniej domniemanych) wykroczeń skarbowych. Zatem według urzędników państwowych, im więcej popełnia się w kraju wykroczeń, tym "korzystniejszą" mamy sytuację. Jeśli to nie jest kreowanie patologii, to co nim jest?
Zobacz również: | Rejestracja firmy za granicą |
Podatki w Polsce znacznie wyższe niż w innych krajach UE | |
Kasa fiskalna obowiązkowa dla małych firm |