30/09/2015
(28/10/2014)
Emerytura liczona według nowych zasad jest o 40% niższa od tzw. starej emerytury. Tymczasem była prezes ZUS przyznaje wprost, iż "niższe emerytury były jednym z celów reformy, ale gdy tę reformę wprowadzano... nikt o tym bardzo głośno nie mówił".
Do 2008 roku wysokość emerytury wypłacanej przez ZUS obliczana była w oparciu o tzw. formułę solidarnościową i zależała głównie od stażu pracy. Aż do 2008 roku emeryt mógł zatem liczyć na emeryturę w wysokości ok. 60% swojej ostatniej pensji.
Sytuacja zmieniła się drastycznie w listopadzie 2008 roku, kiedy to nowy rząd doprowadził do uchwalenia nowej ustawy o emeryturach i rentach. Zgodnie z tą ustawą, od stycznia 2009 roku emerytury miały być wypłacane na zupełnie innych niż dotychczas zasadach. Od tej pory wysokość wypłacanej emerytury obliczana jest w oparciu o następujący wzór:
Miesięczna kwota emerytury = Całkowita wartość składek odprowadzonych
przez emeryta do ZUS /
średnie dalsze trwanie życia w miesiącach
Jak nietrudno zauważyć, w nowym systemie emerytalnym, wartość emerytury zależy głównie od łącznej wartości składek, jakie odprowadziliśmy do ZUS w ciągu naszego życia. Pozornie, system wydaje się więc sprawiedliwy, ale... na ostateczną wartość miesięcznej emerytury ma również wpływ ilość miesięcy, przez którą dzielimy zgromadzony kapitał.
I tu zaczyna się problem, gdyż rząd przyjął, iż ilość tych miesięcy stanowić będzie średnie dalsze trwanie życia dla osoby przechodzącej na emeryturę. Co to oznacza? Średnie dalsze trwanie życia to ilość miesięcy, jaka średnio pozostaje od momentu przejścia na emeryturę do chwili śmierci. Na chwilę obecną wartość ta, dla osób przechodzących na emeryturę, wynosi statystycznie 216 miesięcy, czyli... 18 lat. Oznacza to, że osoby przechodzące obecnie na emeryturę, średnio dożywają jeszcze 18 lat więcej, czyli... żyją łącznie ok. 85 lat.
Co ciekawe, średnia długość życia w Polsce wynosi zaledwie... 77 lat. Gdyby przyjąć tę wartość dla celów wzoru emerytalnego, wartość składek dzielilibyśmy nie przez 216 miesięcy, a jedynie przez 120 miesięcy. W wyniku tego, emerytura byłaby niemal dwukrotnie wyższa. Ale nie jest.
Skąd ta różnica? Otóż średnia długość życia liczona jest dla całej populacji, natomiast średnie dalsze trwanie życia liczone jest jedynie dla tych, którzy... już dożyli do emerytury. Jak nietrudno zauważyć, ten drugi wskaźnik jest o wiele wyższy. Celowe przyjęcie go dla celów ustawy powoduje zatem, iż wypłacana emerytura jest... o wiele niższa.
Przyjęcie dla celów algorytmu, średniego dalszego trwania życia zamiast średniej długości życia, oznacza przyjęcie założenia, iż emerytura dla konkretnej osoby wypłacana jest z puli składek uzbieranych przez tę i tylko tę osobę. ZUS przeznacza zatem na wypłatę emerytur jedynie składki tych osób, które dożyły do emerytury. A co ze składkami tych osób, które umarły w wieku lat 40 czy 50 i emerytury nie dożyły? One również, całymi latami, odprowadzały składki do ZUS. Składki te nie są jedak dziedziczne i nie podlegają zwrotowi spadkobiercom, więc nadal powinny one znajdować się w kasie ZUS i służyć finansowaniu pozostałych emerytur. Emerytury powinny być zatem wyższe, niż wynika to z przyjętego algorytmu. Pomimo to ZUS zakłada, że składki osób zmarłych przed osiągnięciem wieku emerytalnego, nie istnieją i w nowym systemie nie zostaną przeznaczone na wypłaty emerytur dla innych. Co się zatem stało z tymi składkami? Nie wiadomo.
Wiadomo natomiast, że w wyniku przyjęcia takiego a nie innego sposobu liczenia nowej emerytury, świadczenia emerytalne spadły już teraz o prawie połowę.
Nowy sposób liczenia emerytury zaczął obowiązywać od 2009 roku. W przeciwieństwie jednak do głośnej sprawy podwyższenia wieku emerytalnego czy oburzenia związanego z likwidacją OFE, ta akurat sprawa nie była poprzedzona żadną publiczną debatą, a główne media przemilczały wówczas ten temat.
W jaki sposób mogło do tego dojść? W celu uśpienia uwagi opinii publicznej i uniknięcia skokowego niezadowolenia emerytów, rząd wprowadził mechanizm, który pozwolił na stopniowe zmniejszanie wysokości emerytur. Mechanizm ten polegał na tym, iż przy obliczaniu wysokości emerytury, udział nowej formuły zwiększał się co roku o 20% i wprowadzany był stopniowo przez 5 lat... aż do roku 2014, gdy emerytury zaczęły być liczone już w 100% według nowej formuły. W ten sposób emerytury nie zmniejszyły się w sposób natychmiastowy o 1200 zł. Zmniejszyły się jednak o tę kwotę w sposób stopniowy, na przestrzeni 5 kolejnych lat.
Dlaczego akurat 1200 zł? Policzmy. Średnia Emerytura liczona według starych zasad wynosiła 3036 zł. Ta sama emerytura liczona nowym sposobem wynosi już jedynie 1856 zł. To oznacza spadek wysokości średniej emerytury o niemal 1200 zł w ciągu zaledwie 5 lat reformy. W ujęciu procentowym, średnia wartość polskiej emerytury zmniejszyła się prawie o 40%.
Pamiętajmy, iż podane powyżej wartości są wartościami brutto. Średnia Emerytura "na rękę" (po odjęciu składki zdrowotnej i zaliczki na podatek dochodowy) obecnie nie przekracza więc kwoty 1540 zł. Znaczna część emerytów otrzymuje jednak emeryturę znacznie niższą. Według danych GUS, prawie połowa emerytur to kwoty poniżej 1350 zł (szczegóły tutaj).
Czy tak znaczne obniżenie wysokości emerytur było zabiegiem zamierzonym? W momencie wprowadzania tych niekorzystnych zmian nic takiego oczywiście nie mogło przedostać się do mediów. Jednak już dziś niektórym decydentom w ZUS rozwiązują się języki. W udzielonym niedawno wywiadzie, była prezes ZUS, Aleksandra Wiktorow przyznała, iż:
"W nowym systemie, emerytury muszą być niższe, bo to był jeden z celów reformy. (...) Oczywiście w momencie wprowadzania reformy nikt o tym bardzo głośno nie mówił. Ale przecież po to ta reforma była przeprowadzana."
Wskutek tych zamierzonych, jak się okazało, działań, wysokość emerytur spadła o 40%. Dla zobrazowania skali tej obniżki, przeanalizujmy sytuację osoby, zarabiającej średnią krajową pensję. Przeciętne wynagrodzenie wynosi obecnie 4017 zł brutto, co daje kwotę do ręki w wysokości 2865 zł netto. Po 35 latach pracy osoba taka uzbiera na koncie w ZUS ok. 238 tys. zł. Jej emerytura liczona według nowych zasad wyniesie wówczas zaledwie 843 zł netto, czyli mniej niż wynosi emerytura minimalna. Wartość tej emerytury stanowić będzie mniej niż 30% ostatniej pensji.
Jeżeli zatem chcielibyśmy, aby nasza emerytura wyniosła zawrotne 1500 zł, musielibyśmy zarabiać każdego miesiąca ok. 4500 zł netto, czyli ok. 6500 zł brutto.
Zobacz również: | Rejestracja firmy za granicą |
Zniknęło 8 mld zł z kont emerytalnych w ZUS | |
Afera taśmowa: Minister przyznaje, że emerytury będą głodowe | |