21/06/2016
Rząd zamierza zlikwidować zasadę 30-krotności przeciętnego wynagrodzenia, powyżej którego nie płaci się obecnie składek ZUS. Po zmianach, wszyscy płaciliby składki od pełnego wynagrodzenia.
Zasada 30-krotności przeciętnego wynagrodzenia została wprowadzona do systemu emerytalnego w 1999 roku w celu ograniczenia poboru składek od osób najlepiej zarabiających. Zasada ta określa maksymalną roczną podstawę składek na ubezpieczenia emerytalne i rentowe.
W aktualnym stanie prawnym, składki pobierane są więc tylko do momentu, w którym dana osoba osiągnie dochody w wysokości równej 30-krotności prognozowanego przeciętnego wynagrodzenia. W momencie gdy dochody w ciągu roku przekroczą ten limit, od nadwyżki dochodów nie są już pobierane składki na ubezpieczenie emerytalne i rentowe. Ograniczenie to nie obowiązuje jednak w przypadku składki chorobowej, wypadkowej i zdrowotnej.
Prognozowane przeciętne wynagrodzenie miesięczne przyjęte na rok 2016 zostało ustalone na poziomie 4055 zł. Oznacza to, że limit 30-krotności wynosi obecnie:
30 x 4055 = 121 650 zł
Przykładowo, osoba zarabiająca 15 tys. zł miesięcznie, płaci pełne składki ZUS tylko przez 8 pierwszych miesięcy roku. Po ośmiu miesiącach jej łączne dochody osiągną bowiem pułap 30-krotności. Od tego momentu, przez kolejne 4 miesiące roku, dochody takiej osoby nie są już obciążane składkami rentowo-emerytalnymi.
Zasada 30-krotności powoduje, iż ograniczeniu ulega nie tylko wysokość wpłacanych do ZUS-u składek. Mniejsze składki przekładają się bowiem także na ograniczenie górnego limitu wysokości emerytur. I to właśnie ograniczenie wysokości emerytur było głównym motywem wprowadzenia limitu 30-krotności.
Działanie zasady 30-krotności w praktyce wywołuje jednak jeszcze jeden skutek. Prowadzi mianowicie do degresywności opodatkowania.
Osoby najlepiej zarabiające, po przekroczeniu dochodów w wysokości 85 tys. zł, wpadają w wyższą stawkę PIT na poziomie 32%. Ta progresja działa jednak tylko do pewnego momentu. Od chwili osiągnięcia dochodów na poziomie 121 650 zł, pomimo wyższego PIT-u, osoby takie przestają bowiem płacić składki emerytalne i rentowe. W związku z tym od tego momentu efektywne obciążenie daninami zaczyna - w ujęciu procentowym - spadać.
W trakcie prac nad nowym systemem podatkowym pojawiła się więc koncepcja likwidacji limitu 30-krotności. Zgodne z nowymi zasadami wszyscy podatnicy mieliby zostać obciążeni, procentowo, w jednakowym stopniu. Zmiany zostaną prawdopodobnie wprowadzone wraz z nowym systemem podatkowym, w którym składki ZUS i podatek dochodowy zastąpione zostaną jednolitą daniną (pisaliśmy o tym tutaj).
Niewiadomą pozostaje jednak wciąż kwestia tego, czy zniesienie limitu płatności składek przełoży się również na zniesienie limitu wysokości emerytur. W tym zakresie możliwe są trzy opcje.
Pierwsza z nich zakłada, że emerytury nie będą niczym ograniczone - tak samo jak wysokość daniny będącej podstawą do jej wyliczenia. W drugiej opcji - pomimo zniesienia limitu składek - górna granica wysokości emerytury byłaby jednak limitowana.
Najciekawiej zapowiada się jednak trzecia opcja, tj. emerytura obywatelska. Wszyscy ubezpieczeni, niezależnie od tego jakie osiągali wcześniej zarobki, mieliby otrzymać emeryturę w jednakowej wysokości.
Pomimo że takie rozwiązanie oznaczałoby prawdziwą rewolucję w systemie emerytalnym, jest ono od dawna postulowane, m.in. przez Centrum im. Adama Smitha. Eksperci CAS od lat namawiają polityków do wprowadzenia emerytury obywatelskiej na wzór tej obowiązującej w Kanadzie. Zwolennikiem takiego właśnie rozwiązania jest również Minister Rozwoju, Mateusz Morawiecki. Wygląda więc na to, że koncepcja, która jeszcze rok temu istniała jedynie w sferze politycznej fantastyki, już wkrótce może stać się przedmiotem ogólnonarodowej dyskusji.
Zobacz również: | Jak uniknąć ZUS? |
Koniec ryczałtowego ZUS-u dla małych firm | |
Sąd Najwyższy: ZUS pobierał zawyżone składki zdrowotne | |